29.09.2013

Suszone pomidory w oliwie



Jeśli lubicie suszone pomidory zachęcam  do przygotowania ich samodzielnie, są o niebo lepsze od kupionych w sklepie. Przygotowanie takiego słoiczka jst banalnie proste, trzeba tylko uzbroić sie w cierpliwość, jeśli chodzi o samo suszenie, u mnie trwało to około 48 godzin. Zdecydowanie jednak warto, pomidory są niezwykle aromatyczne, a wykorzystać je można na wiele sposobów, do sałatek, past, mięs, pizzy, pieczywa ... Pomidory suszyłam w suszarce do owoców (klasycznej 4-sitowej) , podana ilość jest akurat na jedno suszenie.


składniki:
4-5kg podłużnych mięsistych pomidorów
doniczka bazylii
1,5 główki czosnku
0,5 l oliwy z oliwek
sól

Pomidory myjemy i kroimy wzdłuż na pół, łyżeczką wydrążamy gniazda nasienne, które spokojnie można potem wykorzystać np.do przygotowania zupy. Następnie pomidory układamy w suszarce (rzekłabym nawet upychamy) i czekamy, czekamy, czekamy ..... U mnie trwało to 48 godzin, suszę bez przerw, gdy kiedyś wyłączałam suszarkę na noc kilka pomidorów musiałam wyrzucić, gdyż naszły białym nalotem. Czas suszenia nie jest ściśle określony, zależy od wielkości pomidorów i od tego jak dokładnie oczyścimy środek. Można je również suszyć w piekarniku, choć ja tego nigdy nie robiłam. Gotowe pomidory wrzucamy do słoika warstwami, pomidory, trochę soli, czosnek, bazylia, oliwa, następnie kolejna warstwa pomidorów, soli, czosnku i oliwy, aż do wypełnienia słoika. Albo kilku słoików. Tak przygotowane pomidory przechowuję w lodówce nawet do 3-4 miesięcy. Nie próbowałam nigdy zalewać gorąca oliwą, jednak opisany przeze mnie sposób sprawdził się i pomidory nigdy się nie popsuły. 
Pomidory suszę od kilku lat i uważam, że ważne jest aby ich nie przesuszyć, gdy po wysuszeniu są całkiem twarde nam smakują mniej. Trudniej je kroić i jeść :) Zachęcam do przygotowania, dajcie znać czy wyszły, jeśli ktoś sie zdecyduje !!


18.09.2013

Smaki Istrii



  po długiej przerwie dość ciężko się zmobilizować, ale powracam, głównie dzięki wczorajszemu komentarzowi Anki , dziękuję za miłe słowa .... 

   dzisiejszy post będzie fotorelacją wakacyjną, zdjęcia, zdjęcia i jeszcze raz zdjęcia, oczywiście głównie związane z jedzeniem, podzielę się z Wami moimi smacznymi wspomnieniami
   Chorwację kochamy od dawna, przez kilka lat odwiedzaliśmy Dalmację, w tym roku jednak wybór padł na Istrię i absolutnie nie żałuję, było fantastycznie 


mieszkaliśmy w Fazanie, ślicznym małym miasteczku położonym 8 km na północ od Puli

   wiem, że wakacje dawno już minęły, ale ja nadal wspominam, wspominam, wspominam ..... a moje najwspanialsze wspomnienia są chyba jednak związane z jedzeniem, więc o tym będzie przede wszystkim. Na wybrzeżu Istrii dominują wpływy kuchni śródziemnomorskiej, głównie włoskiej. Jada się tu makarony, risotta, polenty, dania z ryb i owoców morza. Częstym dodatkiem do różnych potraw są trufle pochodzące z Istrii. W głębi lądu kuchnia jest bardziej ciężka, mięsna. Mi osobiście smakowało wszystko. Głównie owoce, które jadaliśmy w wielkich ilościach, arbuzy, melony, winogrona, brzoskwinie, cudownie dojrzałe



   mały minus to brak fig, które, gdy byliśmy w lipcu były niestety niedojrzałe, koniec sierpnia to idealna pora na objadanie się tymi owocami, ale nie ma co narzekać, była cała masa innych pysznych rzeczy, między innymi trufle, które miałam okazję spróbować pierwszy raz w życiu, w miasteczku Motovun, leżącym na wzgórzu natrafiliśmy na sklepik, z którego nie mogłam wyjść, degustowaliśmy, degustowaliśmy i wyszliśmy z kilkoma truflowymi specjałami




jeśli będziecie kiedyś w Motovun, nie można nie wejść do tego sklepu, choćby na degustacje :) a oto nasze zdobycze 


doskonały ser owczy z dodatkiem czarnych trufli


truflowa oliwa z oliwek, którą wydzielamy sobie po kropelce :)


mieszanka trufli z dodatkiem pieczarek
czeka na otwarcie, prawdopodobnie przygotuję ją z makaronem
                          


kończący się już kremowy, truflowy ocet balsamiczny
rewelacyjny, bardzo zasmakował Ninie



Pani kroi dla nas długodojrzewającą szynkę, niebo w gębie oczywiście !



wybór niesamowity, spędziliśmy w tym sklepiku chyba z małą godzinkę, degustacjom nie było końca ...


poza wspaniałymi doznaniami smakowymi, cieszyliśmy oczy, objeżdżając półwysep
 bardzo spokojne, lecz przez to szalenie urokliwe  miasteczko St.Vincent




położony w środkowej części Istrii Hum jest uważany za najmniejsze miasto na świecie, podobno liczy około 14 mieszkańców, klimat tam panujący niesamowity, miasto obejść można w 5 minut, ale warto tam zajrzeć zdecydowanie!





Polecaną miejscowością turystyczną zachodniej Istrii jest Rovinj, to taka chorwacka Wenecja, z doskonale zachowanym starym miastem i niezwykle malowniczą okolicą, bardzo ładnie, choć dla mnie zbyt tłoczno, zdecydowanie bardziej pasuje mi klimat cichych, spokojnych miejscowości, dlatego też nie napiszę o Puli, gdyż poza Amfiteatrem nie znalazłam tam niczego ciekawego. 

Rovinj








miało być o jedzeniu .... więc wracam do zdjęć kulinarnych, ryby i owoce morza, to coś na co również warto się skusić, kalmary z grilla to dla mnie najwspanialszy smak wakacji, klimat chorwackiej konoby (restauracji) wypełnionej zapachami od których aż kręci się w głowie .... wszechobecny czosnek, oliwa, rozmaryn, trufle, bajka po prostu ....



kalmary z grilla z pieczonymi, doprawionymi rozmarynem ziemniakami


dorada, krewetki i kalmary, z dodatkiem ziemniaków ze szpinakiem, oj marzyłby mi się teraz taki talerz przed nosem



pizza z owocami morza 



kawa pyszna w każdym zakątku Istrii (zielony przyjaciel gratis !)



oczywiście muszę również wspomnieć o pieczonej przy drogach jagnięcinie, której udało nam się w tym roku spróbować, podano ją z grillowanymi warzywami i ajwarem, nie powiem ile zjadłam .....:)






kolejna rzecz, za którą kocham Chorwację to wina, które tam pite smakują wybornie, w Valbandon, bardzo blisko miejsca gdzie nocowaliśmy natrafiliśmy na fantastyczne klimatyczne miejsce, z winnicami i piwnicami, do których można było wejść i jak wszędzie degustować, miejsce nazywa się Marceta  i zaopatrywaliśmy się tam w trunki na wieczór, głównie wina, lecz muszę przyznać, że nie bedąc zwolenniczką mocnych trunków miodową Rakiję piłam z przyjemnością



 Rakija od wyboru do koloru




tak właśnie było, pięknie i smacznie .... 






Ajwar jedzony z bułą na ulicy ....



i przede wszystkim wypoczynek .....




na koniec Fazana po zachodzie słońca i moje skarby wcinające naleśniki (Palaćinke)