po długiej przerwie dość ciężko się zmobilizować, ale powracam, głównie dzięki wczorajszemu komentarzowi
Anki , dziękuję za miłe słowa ....
dzisiejszy post będzie fotorelacją wakacyjną, zdjęcia, zdjęcia i jeszcze raz zdjęcia, oczywiście głównie związane z jedzeniem, podzielę się z Wami moimi smacznymi wspomnieniami
Chorwację kochamy od dawna, przez kilka lat odwiedzaliśmy Dalmację, w tym roku jednak wybór padł na Istrię i absolutnie nie żałuję, było fantastycznie
mieszkaliśmy w Fazanie, ślicznym małym miasteczku położonym 8 km na północ od Puli
wiem, że wakacje dawno już minęły, ale ja nadal wspominam, wspominam, wspominam ..... a moje najwspanialsze wspomnienia są chyba jednak związane z jedzeniem, więc o tym będzie przede wszystkim. Na wybrzeżu Istrii dominują wpływy kuchni śródziemnomorskiej, głównie włoskiej. Jada się tu makarony, risotta, polenty, dania z ryb i owoców morza. Częstym dodatkiem do różnych potraw są trufle pochodzące z Istrii. W głębi lądu kuchnia jest bardziej ciężka, mięsna. Mi osobiście smakowało wszystko. Głównie owoce, które jadaliśmy w wielkich ilościach, arbuzy, melony, winogrona, brzoskwinie, cudownie dojrzałe
mały minus to brak fig, które, gdy byliśmy w lipcu były niestety niedojrzałe, koniec sierpnia to idealna pora na objadanie się tymi owocami, ale nie ma co narzekać, była cała masa innych pysznych rzeczy, między innymi trufle, które miałam okazję spróbować pierwszy raz w życiu, w miasteczku Motovun, leżącym na wzgórzu natrafiliśmy na sklepik, z którego nie mogłam wyjść, degustowaliśmy, degustowaliśmy i wyszliśmy z kilkoma truflowymi specjałami
jeśli będziecie kiedyś w Motovun, nie można nie wejść do tego sklepu, choćby na degustacje :) a oto nasze zdobycze
doskonały ser owczy z dodatkiem czarnych trufli
truflowa oliwa z oliwek, którą wydzielamy sobie po kropelce :)
mieszanka trufli z dodatkiem pieczarek
czeka na otwarcie, prawdopodobnie przygotuję ją z makaronem
kończący się już kremowy, truflowy ocet balsamiczny
rewelacyjny, bardzo zasmakował Ninie
Pani kroi dla nas długodojrzewającą szynkę, niebo w gębie oczywiście !
wybór niesamowity, spędziliśmy w tym sklepiku chyba z małą godzinkę, degustacjom nie było końca ...
poza wspaniałymi doznaniami smakowymi, cieszyliśmy oczy, objeżdżając półwysep
bardzo spokojne, lecz przez to szalenie urokliwe miasteczko St.Vincent
położony w środkowej części Istrii Hum jest uważany za najmniejsze miasto na świecie, podobno liczy około 14 mieszkańców, klimat tam panujący niesamowity, miasto obejść można w 5 minut, ale warto tam zajrzeć zdecydowanie!
Polecaną miejscowością turystyczną zachodniej Istrii jest Rovinj, to taka chorwacka Wenecja, z doskonale zachowanym starym miastem i niezwykle malowniczą okolicą, bardzo ładnie, choć dla mnie zbyt tłoczno, zdecydowanie bardziej pasuje mi klimat cichych, spokojnych miejscowości, dlatego też nie napiszę o Puli, gdyż poza Amfiteatrem nie znalazłam tam niczego ciekawego.
Rovinj
miało być o jedzeniu .... więc wracam do zdjęć kulinarnych, ryby i owoce morza, to coś na co również warto się skusić, kalmary z grilla to dla mnie najwspanialszy smak wakacji, klimat chorwackiej konoby (restauracji) wypełnionej zapachami od których aż kręci się w głowie .... wszechobecny czosnek, oliwa, rozmaryn, trufle, bajka po prostu ....
kalmary z grilla z pieczonymi, doprawionymi rozmarynem ziemniakami
dorada, krewetki i kalmary, z dodatkiem ziemniaków ze szpinakiem, oj marzyłby mi się teraz taki talerz przed nosem
pizza z owocami morza
kawa pyszna w każdym zakątku Istrii (zielony przyjaciel gratis !)
oczywiście muszę również wspomnieć o pieczonej przy drogach jagnięcinie, której udało nam się w tym roku spróbować, podano ją z grillowanymi warzywami i ajwarem, nie powiem ile zjadłam .....:)
kolejna rzecz, za którą kocham Chorwację to wina, które tam pite smakują wybornie, w Valbandon, bardzo blisko miejsca gdzie nocowaliśmy natrafiliśmy na fantastyczne klimatyczne miejsce, z winnicami i piwnicami, do których można było wejść i jak wszędzie degustować, miejsce nazywa się
Marceta i zaopatrywaliśmy się tam w trunki na wieczór, głównie wina, lecz muszę przyznać, że nie bedąc zwolenniczką mocnych trunków miodową Rakiję piłam z przyjemnością
Rakija od wyboru do koloru
tak właśnie było, pięknie i smacznie ....
Ajwar jedzony z bułą na ulicy ....
i przede wszystkim wypoczynek .....
na koniec Fazana po zachodzie słońca i moje skarby wcinające naleśniki (Palaćinke)