wczoraj miało być ciasto, a dopiero dziś dojrzałam do zrobienia puree ... ale co się odwlecze to nie uciecze, jak mówią
tak naprawdę to miałam niespodziewane odwiedziny, bardzo miłe, więc nie ma czego żałować, tym bardziej, że gość przyszedł z ciastem :) pozdrowienia jeśli czytasz
ale wracając do puree dyniowego, jestem pod wrażeniem, genialny zapach w domu, zdecydowanie ciekawszy niż podczas gotowania, taka upieczona dynia ma super konsystencję, z przyjemnością ręcznie oddzielałam miąższ od skórki, a mąż zaczął ją nawet podjadać .... szczerze to nie mogę się doczekać, aż stworzę coś z tego mojego puree, może dam radę jutro
przepis:
dynię porządnie umyłam, pokroiłam i bez pestek włożyłam do piekarnika, na 30 minut, w temperaturze 200 stopni, lekko zaczęła się przypiekać, więc był to ostatni moment na jej wyjęcie, choć może mogłam też trochę zmniejszyć temperaturę ... w każdym bądź razie z oddzieleniem od skórki nie ma żadnego problemu, tak miękką dynię można nawet podusić widelcem lub też po prostu zblendować
no i to cała filozofia ze zrobieniem puree, można je kilka dni przetrzymywać w lodówce, a jeśli chcemy cieszyć się nim dłużej mrozimy po prostu w woreczkach, opisując wagę porcji